#13 Korona Gór Polski – TURBACZ (pomimo nr 13 wcale nie pechowy)

Published by aga on

Naprzeciw Tatr, między doliną nowotarską, a wężowatą kotliną Raby, wspięło się gniazdo dzikich Gorców.(…) Samotnie stoją nad wzgórzami. A wyżej jeszcze nosi głowę ojciec ich rodu, zasępiony Turbacz. Nie wiadomo kto go chrzcił i skąd mu to miano. Może stąd, że turbanem mgły przed deszczem owija łysą głowę, albo raczej, że widywano go zawsze w turbacji wiecznej. (Władysław Orkan, W roztokach)

Poranki coraz trudniejsze…

Dzień dobry Nowy Targu 🙂 Jest godzina 6:00 rano, wstajemy, jemy, się ubieramy i na szlak ruszamy. – Jeszcze pięć minut – błagają czterej zaspani mężczyźni. – O nie, nie, idziemy póki słońce świeci, bo po południu ma padać – odpowiadam nieugięta i brutalnie ściągam z nich kołdry. W akcie rozpaczy próbują jeszcze chować się w poduszki, ale jakoś nie mogą się zmieścić. Wreszcie z wyrazem twarzy zombie, zwlekają się z wyrek i z wielkim ziewnięciem opadają na krzesła przy stole.

Coraz trudniej wstaje się o wczesnej porze 😉

Śniadanie mistrzów

Na śniadanie szefowa kuchni serwuje wykwintne chrupki z mlekiem, kaszkę mleczno-ryżową tudzież kefir z muesli, które z miejsca poprawiają wszystkim nastrój 😉 Jest energia, zatem możemy ruszać! Prawie spod domu wchodzimy na zielony szlak, który przez najbliższe 7,5 km prowadzić nas będzie do schroniska na Turbaczu.

Pierwsze poranne spotkanie. – Jak owieczki ładnie pachną – zachwyca się Ignaś.

Pierwsze 1,8 km prowadzi asfaltem (buuuu 🙁 ) przez osiedle Oleksówki. Na szczęście z samego rana w rześkim powietrzu, dystans ten pokonuje się bardzo szybko. Po drodze spotykamy tylko panią ze stadem owiec i już po chwili jesteśmy na przyzwoitej górskiej drodze 😉

Zielony szlak i zielony płot.
Przechodzimy przez potok Kowaniec Mały.
Kapliczek mniejszych i większych spotykamy przy szlaku bardzo dużo.

Uwaga, auta!

Na początku wita nas tablica informująca, że tereny turystyczne, które właśnie przemierzamy, są własnością mieszkańców wsi Waksmund. W efekcie oznacza to, że po drodze mogą nas mijać zmotoryzowane pojazdy, którymi dojeżdżają do swoich posesji. Mamy cichą nadzieję, że ruchu zbytniego nie będzie 😉

Wielka tablica informacyjna.
– Mamy tu uważać na auta???

Nadzieja nie zawodzi i w drodze na Turbacz mija nas tylko jedno auto 🙂 Poza tym spotykamy sporo zbieraczy jagód, bo tych przepysznych owoców jest po prostu zatrzęsienie. Zresztą, nas też skutecznie spowalniają – przecież jak tu przejść obojętnie obok tych fioletowych, słodkich, kuszących piękności… No nie da się 🙂

Na zielonym szlaku fajnie jest

Poza tym, że co krok mamy na trasie spowalniacze w postaci jagód, to zielonym szlakiem idzie się całkiem przyjemnie 🙂 Droga jest kamienisto-piaszczysta, miejscami tylko mocno rozjeżdżona, z wielkimi koleinami. Krajobraz upiększają drewniane chatki, które co chwilę mijamy po drodze, kapliczki i polany widokowe. Dzisiaj niestety na widoki nie mamy co liczyć. Jest pochmurno, a prognozy straszą deszczem już od rana. Póki co, łapiemy przebłyski słońca.

Zabudowania wsi Waksmund.
Stąd byłby piękny widok na Tatry 😉

Po drodze mijamy Upłaz, Łukusową, Bieniasówkę, Rogalówkę, Polanę Brożek, Polanę Sralówki… I tak dochodzimy do Bukowiny Waksmundzkiej.

Każda chwila dobra, żeby złapać słoneczko 🙂
Malarstwo jaskiniowe przetrwało 😉
Jagody z widokiem 😉
Wchodzimy na kolorowy szlak 🙂

Po ok. 40 minutach jesteśmy już na Wisielakówce i polanie Długie Młaki. Stąd już tylko kawałeczek do Turbacza 🙂

Coraz bliżej Turbacza.
Jedne z nielicznych widoków tego dnia 🙂
Ostatnie metry przed schroniskiem.
Jest i schronisko 🙂
I myk na lewo 🙂

Od schroniska na szczyt Turbacza prowadzi praktycznie płaska droga, którą pokonuje się błyskawicznie. No prawie… musimy tylko minąć traktor i małe przeszkody 😉 I już prawie Turbacz jest w naszym zasięgu, gdy nagle Ignaś woła: – Mama, słoń, słoń! I nosorożec! Yyyy… no faktycznie, zobaczcie sami 🙂

Prace leśne i mały tor przeszkód 🙂

I tak to jadąc na słoniu i nosorożcu, dotarliśmy na Turbacz (1310 m n.p.m.), najwyższy szczyt Gorców i nasza trzynasta zdobycz do Korony Gór Polski 🙂

Kolejny szczyt do KGP zdobyty 🙂

Obiad i animale

Teraz z czystym sumieniem wędrujemy do Schroniska PTTK im. Władysława Orkana na Turbaczu i robimy sobie dłuższą przerwę. Najpierw na obiad, a potem w oczekiwaniu aż przestanie padać deszcz 😉 Tym razem prognozy się sprawdziły.

Gdy tylko zauważamy prześwit między chmurami, postanawiamy zbierać się w drogę powrotną. Przed wejściem do schroniska zachwycamy się jeszcze rzeźbami zwierząt z góralskimi motywami (po powrocie do domu, odkryliśmy, że nie zauważyliśmy siódmej figurki – do kompletu jest jeszcze piżmak). To dzieło artystów Katarzyny Pawluśkiewicz i Gabriela Szyrszynia, które jest częścią ich większego projektu Podhale Animale.

Ciężki wybór 😉

Tak długo oglądamy podhalańskie animale, że znowu zaczyna padać deszcz. Oblekamy się więc w kolorowe, przeciwdeszczowe wdzianka i ruszamy przed siebie 🙂 Z małymi przerwami, deszcz będzie nam towarzyszył już do samego końca trasy.

Kolorami odpędzamy deszcz 🙂

Dla odmiany wracamy żółtym szlakiem (trochę dłużej), prowadzącym przez Kaplicę Matki Boskiej Leśnej Królowej Gorców znajdującą się na Polanie Rusnakowej.

Kaplica nazywana jest także Papieską, Partyzancką lub Pasterską. Wybudowano ją w 1979 z okazji pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Powstała na miejscu istniejącej tu już wcześniej niedużej kapliczki Matki Bożej Królowej Gorców.

Kaplica Matki Boskiej Leśnej Królowej Gorców.
Wnętrze kaplicy.
Przesłanie z kaplicy.
Chwilowy przebłysk słońca.

Żółty szlak w przewadze prowadzi lasem i nie oferuje już takich widoków jak zielony. Droga jest też mocno rozjeżdżona przez pojazdy. Przez 6 kilometrów wędrujemy w większości przez las, a pod koniec szlak wchodzi na asfalt i stromą drogą w dół prowadzi przez Oleksówki.

Lepsza część żółtego szlaku.
Naszym oczom na chwilę ukazały się Tatry!
Tu nawet ściągnęliśmy kurtki przeciwdeszczowe…
Tylko po to, by za chwilę znów je założyć 😉

I jesteśmy na miejscu 🙂 Na zmęczonych wędrowców czeka szczekający z radości Zenek – poczciwa psinka, która podbiła serca chłopaków. Pora na zasłużony odpoczynek, bo jutro dalej w trasę 😉

Poczciwy Zenek z naszego pensjonatu podbił serca chłopaków 🙂

Informacje praktyczne:

  1. Długość trasy 16 km, czas przejścia według mapy 5:08 godz., nasz czas 9 godzin (z dwugodzinną przerwą w schronisku i krótszymi w drodze na Turbacz).
  2. Data wycieczki 3.08.2019.
  3. Suma podejść 695 m, suma zejść 706 m.
  4. Cała trasa leży poza terenem Gorczańskiego Parku Narodowego, więc wejście na szlak jest bezpłatne.
  5. W schronisku na Turbaczu można płacić kartą. Na duży plus szeroki wybór dań i osobna kawiarnia na parterze.
  6. Dostępna jest też kuchnia turystyczna z czajnikami elektrycznymi i mikrofalówką.
  7. Pierwsze 1,8 km zielonego szlaku można przyspieszyć i podjechać autem – po drodze dostępny jest parking albo zatoczki na poboczu. Nie wiemy jak z płatnością, bo nie korzystaliśmy z tej opcji 😉
  8. Naszą bazą wypadową na Turbacz był pensjonat na styku osiedli Kowaniec i Oleksówki, dzięki czemu praktycznie stamtąd wyszliśmy na szlak, a droga powrotna również prowadziła prosto na kwaterę 🙂

Więcej relacji ze zdobywania Korony Gór Polski znajdziesz TUTAJ 🙂


0 Comments

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *