Jelenie Skały w Górach Izerskich
Szukasz w górach dzikich miejsc? Tęsknisz za bezludnymi trasami? Lubisz odkrywać nieznane? Jeśli chociaż na jedno pytanie wołasz w odpowiedzi głośne: „TAAAK!!!”, koniecznie ruszaj w Góry Izerskie na Jelenie Skały.
Większość kojarzy Góry Izerskie ze Stogiem Izerskiem, Chatką Górzystów czy Wysokim Kamieniem, ale gdy tylko zagłębimy się w nie trochę bardziej, ze zdziwieniem odkryjemy wiele niesamowitych i zapomnianych miejsc. Jednym z nich są właśnie Jelenie Skały. Aby je odnaleźć jedziemy do małej wioski Przecznica położonej w gminie Mirsk. Tutaj, nieopodal wejścia na żółty szlak, zostawiamy auto i wędrujemy przed siebie w nieznane.
Początkowo żółty szlak prowadzi równą, szutrową drogą, na której spotykamy parę wracającą z Jelenich Skał (to będą jedyni ludzie w ciągu najbliższych trzech godzin). Podpowiadają, że przy okazji warto podejść do urokliwego Źródełka św. Wolfganga. „Tylko trzeba przejść kawałek na przełaj przez las” – dodają na odchodne. Za chwilę będziemy mieli okazję przekonać się na własnych nogach co to znaczy, ale o tym później 😉 Na razie niczego nie świadomi wędrujemy sobie radośnie żółtym szlakiem.
Po przekroczeniu dwóch mostków jeszcze chwilę trzymamy się szlaku, ale w miejscu, gdy skręca w prawo w górę w Ciemny Wądół, my dalej idziemy prosto (drogą pożarową nr 15A), zgodnie z czerwonymi drogowskazami. Trasa jest bardzo dobrze oznakowana, nie sposób się zgubić. Po chwili drogowskaz pokazuje, że czas odbić w prawo w wąską, leśną ścieżkę.
Na Jelenie Skały (711 m n.p.m.)
Podejście leśną ścieżką, momentami trochę mocno wijącą się w górę, jest niesamowicie urokliwie. Może to dlatego, że dookoła pełno zieleni? A może dlatego, że świeci słonko i jest tak ciepło i złociście? Chłopcy biegną do przodu, Monti szczęśliwa razem z nimi i w tak przyjemnych okolicznościach przyrody nawet nie zauważamy, kiedy docieramy do naszego docelowego punktu.
Jelenie Skały (niem. Hirschsteine) są piękną formacją skalną, położoną na północno-zachodnim zboczu góry Tłoczyna (785 m n.p.m.). Jak podają tablice informacyjne w Przecznicy, dawniej były jedną z ciekawszych lokalnych atrakcji turystycznych i celem wycieczek wielu turystów. Z punktu widokowego na szczycie rozciąga się widok na Pogórze Izerskie w tym Mirsk, Gryfów Śląski i Zamek Gryf. Przed wojną na szczyt prowadziły wykute kamienne schodki, a cały punkt widokowy zabezpieczony był barierkami. Dzisiaj są tu tylko resztki barierek i zniszczone przez czas schodki wykute w skale. Choć nie ma tu wielkich przepaści, warto uważać, bo upadek z kilku metrów może nie skończyć się przyjemnie.
Na szczycie znajduje się a’la ławeczka, czyli kawałek deski na skałach, na której można przysiąść i w spokoju zachwycić się rozciągającymi się stąd widokami. No dobra, przy trójce dzieci i psie trochę na wyrost napisałam o tym spokoju 😉 Siedzimy chwilę i postanawiamy ruszać na przełaj do Źródełka św. Wolfganga, o którym wspomniała nam spotkana wcześniej para. Hmmm… W którą stronę by tu… Zerkam na mapę, GPS pokazuje, że musimy kierować się w prawo i lekko w dół. Ścieżki za bardzo żadnej nie widać, ale ruszamy przed siebie. Jakoś sobie poradzimy. Chyba 😉
Na przełaj przez las
Początkowo lasek wygląda całkiem przyjaźnie – brzózki, kamienie pokryte mchem, trochę przewróconych drzew. Brniemy naprzód, dzielnie pokonując przeszkody. Co chwilę wydaje nam się, że pojawia się ścieżka, ale jakimś dziwnym trafem po kilku metrach znika. Po około półgodzinnej wędrówce, brzozowy las zamienia się w gęsty świerkowy, a pod nogami coraz bardziej mokro. Schyleni przeciskamy się pod gałęziami szukając w miarę wygodnego przejścia.
Chłopakom rzednie mina. – Nigdy nie wyjdziemy już z tego lasu. Zostaniemy tu do nocy chyba – marudzi Antek. – Mówiłaś, że to blisko, a idziemy cały czas i nie ma żadnej drogi – wtóruje mu zrezygnowany Tymek. Na dobitkę dodaje: – Tato by takiej trasy nie wymyślił! Spoglądam na nich z piorunami w oczach i sprawdzam na mapie, gdzie podziewa się ta ścieżka, która już dawno powinna tu być. I nagle – tadam! Zielona, milutka, świetlista ścieżyna wyrasta przed naszymi nogami.
Radość trwa jednak tylko przez chwilę, bo po kilkudziesięciu metrach droga zamienia się w błotniste, ogromne koleiny. Istny tor przeszkód z połamanymi korzeniami i kałużami tak wielkimi, że Monti po szyję wpada do jednej z nich, a ja zatapiam się po kostki w błocie. Źródełka nadal nie ma, ale gdy droga rozwidla się na prawo, w oddali dostrzegam polanę i ławeczki. Ten widok jawi się nam niczym oaza na ogromnej pustyni. Wreszcie jakieś oznaki cywilizacji. – Będzie piknik!!!! – krzyczy uradowany Ignaś.
Tak, w nagrodę za trudy wędrówki przez las, błoto i chaszcze, czas na najprawdziwszy piknik na kocu. Chłopcy szczęśliwi wygrzewają się na słońcu, buty się suszą, a ja sprawdzam na mapie, że nasze źródełko jest tuż przy żółtym szlaku, na który właśnie ponownie weszliśmy. Po dłuuugim odpoczynku (przecież nigdzie nie musimy się spieszyć) ruszamy dalej już cywilizowaną drogą z żółtymi znakami.
Źródło św. Wolfganga i Ciemny Wądół
Tyle tu szliśmy i wreszcie jest – Źródło Św. Wolfganga (Wolfgangbrunnen). Ponoć znane i czczone było już od czasów pogańskich. Przypisywano mu magiczne moce i lecznicze właściwości. W czasie chrystianizacji regionu, ochrzczono je mianem św. Wolfganga, aby zatrzeć pogańskie ślady. Po drodze pojawiła się jeszcze nazwa Wolframowe Źródło, rzekomo ze względu na zawartość w wodzie tego pierwiastka. Ostatecznie jednak badania wykazały, że wolframu w tej wodzie nie ma. Smakuje jednak całkiem orzeźwiająco. Szczególnie w taki ciepły dzień jak dzisiaj.
Mijamy źródełko i kierując się cały czas żółtym szlakiem, schodzimy drogą prowadzącą do Przecznicy przez Ciemny Wądół. To 3-kilometrowa bajeczna ścieżka (w dość gęstym, świerkowym lesie), której środkiem płynie niewielki strumień. Chociaż pewnie przy większych opadach deszczu lub po roztopach robi się z niego całkiem spore rozlewisko.
Dzisiaj jednak strumień jest niewielki, a my raz po raz przeskakujemy po kamieniach z jednej strony ścieżki na drugą. Ciemny Wądół skąpany w promieniach popołudniowego słońca jest niezwykle przyjazny, cichy i spokojny. Wędrówka taką trasą to czysta przyjemność. A dla chłopaków dodatkowa frajda, bo w wodzie zawsze można znaleźć coś ciekawego – a to trawę, a to żabkę, a to kolorowy kamień.
Tym razem już bez niespodzianek na trasie docieramy do Przecznicy i do auta. Fajnie jest odkrywać nowe miejsca. Nawet, jeśli na chwilę trzeba zgubić się w lesie i trochę ubłocić 🙂
Ku przestrodze!
Po powrocie z Jelenich Skał dokładnie sprawdziłam dzieci i psa czy nie mają niespodzianek w postaci kleszczy. Nie znalazłam nic. Tak mi się wydawało. Po dwóch dniach z przerażeniem odkryłam u Ignasia na głowie taką bestię! Schował się gdzieś między włosami i nie wypatrzyłam go. Pamiętajcie, po każdej wycieczce sprawdzajcie też bardzo dokładnie głowy, bo z lasu można przynieść potem taką „pamiątkę” :/
Informacje praktyczne:
- Długość trasy i czas przejścia według mapy: ok. 9 km, 3 godz. Nasz czas z przełajem po lesie, piknikową przerwą na polanie oraz dłuższymi lub krótszymi postojami przy strumieniu w poszukiwaniu żab i kamyków: prawie 5 godz.
- Data wycieczki: 9.05.2021.
- Auto zostawiliśmy obok tablic informacyjnych w Przecznicy, tuż obok wejścia na żółty szlak.
- Trasa jest bardzo przyjemna, nie wymagająca kondycyjnie, ale nie nadaje się na wycieczkę z dzieckiem w wózku.
- Jeśli nie macie dobrej mapy, nie polecamy wędrówki na przełaj przez las. Lepiej wrócić się na żółty szlak i nim dojść do Źródła św. Wolfganga.
- Na polanie Bycza Chata znajduje się infrastruktura wypoczynkowa oraz zabezpieczone miejsce na ognisko. Warto uwzględnić ten punkt na dłuższą przerwę, zwłaszcza gdy idziemy z dziećmi.
- Koniecznie pamiętajcie o ochronie przed kleszczami!
0 Comments