Na śnieżno-lodowej pustyni
Dwa tygodnie temu przenieśliśmy się na chwilę do zupełnie innej rzeczywistości, w całkowicie magiczną przestrzeń bieli, szarości i dziesiątek odmian błękitu…
Ostatni weekend lutego sprawił nam pogodową niespodziankę – słońce wreszcie przedarło się zza chmur, a wiatr, który w tygodniu dawał się wszystkim we znaki, wreszcie się uspokoił. Góry wołały nas do siebie, a my posłusznie odpowiedzieliśmy na to wołanie. Spakowani na dwa dni, ruszamy na zimowy spacer grzbietem Karkonoszy.
Drogowskaz wskazuje kierunek na Śnieżne Kotły, a zmrożony śnieg aż zachęca do stawiania kolejnych kroków. Dzisiejszą wyprawę traktujemy jak przyjemny spacer i wiemy, że nigdzie nie musimy się spieszyć. Trasa jest dość krótka, w sam raz na małe nóżki – Szrenica – Śnieżne Kotły – schronisko pod Łabskim Szczytem. Tam zostajemy na noc. No to w drogę! Wspólnie z nami wędrują Góry z Dzieckiem, czyli Marcinek, Marta, Marlena i Mariusz.
Na dobry początek spotykamy Trzy Świnki – nie, to nie te z bajki o wilku, który chuchał i dmuchał. Chociaż z tym malowniczym zespołem skałek związana jest legenda nie mniej ciekawa niż ta o świnkach i wilku. Wiecie, bo ruszając w góry z dziećmi zawsze warto mieć pod ręką ciekawe opowieści. Dla nas jest to często pierwsza okazja, aby taką legendę w ogóle poznać. A z Trzema Świnkami w wielkim skrócie było tak…
Duch Gór i Trzy Świnki
Pewnego dnia karkonoski Duch Gór zwany Karkonoszem lub Liczyrzepą postanowił zobaczyć jak żyje się ludziom w dolinach. Zatrudnił się jako pomocnik w gospodarstwie do wypasu świń. Dbał o zwierzęta, wypasał je na pobliskich słonecznych i ukwieconych łąkach. Gdy pasterz lub zwierzęta byli spragnieni zatrzymywali się nad krystalicznie czystymi potokami. Kiedy jednak przyszedł czas wypłaty, chciwy gospodarz nie chciał dać Liczyrzepie pieniędzy i ukrył trzy świnie chcąc oskarżyć go o ich stratę w trakcie wypasu, i w ten sposób uniknąć płatności.
Duch Gór przejrzał jednak zamiary nieuczciwego gospodarza i przywiódł go na miejsce, gdzie ten wcześniej ukrył zwierzęta. Kiedy już się tam znaleźli, wskazał palcem krzaki, w których były ukryte trzy świnki i szeptem wypowiedział zaklęcie. Zwierzęta zaczęły rosnąć, rosnąć i rosnąć. Gdy przybrały rozmiar chat, rozległ się ogromny huk. Świnki pękły, a na ich miejscu pojawiły się trzy wielkie, granitowe skały. O, właśnie takie…
Mijamy zaczarowane skały i przed nami otwiera się niezwykła kraina – jeden z najbardziej malowniczych, zimowych karkonoskich obrazów.
Setki karłowatych świerków, przygarbionych od pokrywającego je zmrożonego śniegu i lodu, zamieniają się w fantastyczne stwory – dinozaury, smoki, baśniowe zwierzęta, zamarznięte orzechy, pióropusze i inne nierzeczywiste kształty. Wyobraźnia nie ma tu granic. Jesteśmy pośrodku śnieżno-lodowej pustyni. Stajemy na chwilę w tej nieziemskiej przestrzeni, wśród absolutnej ciszy, której nie zakłóca nawet podmuch wiatru. Wsłuchujemy się w samych siebie, bicie swojego serca i głos duszy, którego tam na dole, w ciągłej gonitwie i hałasie, nie mamy kiedy posłuchać.
Wędrujemy, a słońce sięga po wyjątkową paletę i mistrzowskimi pociągnięciami pędzla czaruje dla nas niezwykłe pejzaże, które zmieniają się wraz ze światłem i leniwie sunącymi, pierzastymi chmurami. Chociaż jest dopiero południe, chwilami wydaje się, że słońce zbliża się już do zachodu.
Wzdłuż tyczek przemierzamy Łabską Łąkę, ukrytą głęboko pod śniegiem, a przed nami widać już sylwetkę przekaźnika telewizyjnego na Śnieżnych Kotłach. Mijają nas nieliczni turyści oraz grupa narciarzy na skiturach. Nawet na sankach ktoś przemknął.
Powoli, z przerwami na zabawy na śniegu, podjadanie śniegowych kulek i obrywanie lodu z tyczek, docieramy na Śnieżne Kotły. Krótka chwila na zdjęcia i ruszamy w drogę powrotną do schroniska pod Łabskim Szczytem.
Karkonosze częstują nas cudownym, zimowym krajobrazem. Zmrożony śnieg z jednej strony sprawia, że wędruje się bardzo łatwo, bo nikt nie zapada się w śniegu. Z drugiej strony trzeba uważać, bo miejscami jest ślisko, bardzo ślisko. Warto mieć na wyposażeniu raki.
Docieramy wreszcie do schroniska. Uśmiechnięci, z rumieńcami wymalowanymi mrozem i słońcem. Przed nami długie popołudnie i wieczór. Z dala od miasta, z dala od codziennego zgiełku, ale za to bardzo blisko siebie.
——————————————————————–
A teraz garść przydatnych informacji…
- Na Szrenicy nie znaleźliśmy się w magiczny sposób – wjechaliśmy wyciągiem. Zawsze uważaliśmy, że my i wyciągi nigdy w życiu! Nie szliśmy jednak sami, a nie chcieliśmy na dzień dobry fundować dzieciom 4-godzinnego podejścia pod górę (tak, tak, mniej więcej tyle idzie się z dzieckiem zimową porą ze Szklarskiej Poręby na Szrenicę). Koszt wjazdu to 39,50 zł/dorosły i 25 zł/dziecko. Za 2,5-letniego Ignasia nie płaciliśmy.
- Data wycieczki 23.02.2019.
- Długość trasy 7 km. Według mapy czas naszego przejścia całą trasą powinien wynieść ok. 2 godz. My pokonaliśmy ją w czasie dwukrotnie dłuższym. Mieliśmy jednak całą masę bonusów: dzieciaki właziły do zagłębień przy choinkach, zjeżdżały na ślizgach z mniejszych wzniesień, sprawdzały strukturę śniegu oraz to czy łatwo oderwać lód od tyczki 😉
- W schronisku pod Łabskim Szczytem nie można płacić kartą, a w menu nie ma frytek 😉 Są za to pyszne kotlety schabowe, naleśniki z serem, pierogi czy bardzo sycąca zupa gulaszowa.
- Prąd w schronisku jest tylko w godz. 17.00-22.00.
2 Comments
Clair · 10 marca 2019 at 23:23
Ten inny świat brzmi wspaniale. Zdjęcia zapierają dech w piersiach… Sama jeszcze balabym się pójść z dziećmi w góry zimą, ale może …
aga i mariusz · 11 marca 2019 at 11:33
Dziękujemy 🙂 A góry zimą z dziećmi potrafią być bardzo przyjazne 🙂