Samotnia-Słonecznik-Odrodzenie-Pielgrzymy wersja zimowa na dwa dni
Hu, hu, ha, nasza zima piękna! My się zimy nie boimy, na wyprawę dziś ruszymy! Pakujemy więc plecaki i dalej w góry.
Przed nami dwa dni włóczenia się po karkonoskich szlakach – Samotnia-Słonecznik-Odrodzenie-Pielgrzymy. To jest to, co tygryski lubią najbardziej! Ruszacie z nami? Świetnie!
Auto zostawiamy na parkingu nieopodal Świątyni Wang w Karpaczu, wchodzimy na niebieski szlak i wędrujemy na Polanę w Karkonoszach. Droga prosta i łatwa, w weekendy nastawcie się tylko na spory ruch. No, ale wiadomo, jesteśmy teraz na jednej z najbardziej popularnych tras turystycznych. Do Strzechy Akademickiej ruch na pewno się nie zmniejszy. Ale potem będzie lepiej, zobaczycie.
Po krótkim odpoczynku na Polanie dalej idziemy niebieskim szlakiem, prowadzącym przez niezwykle malowniczy Kocioł Małego Stawu. Tylko uwaga – w zimowym sezonie szlak zamykany jest ze względu na zagrożenie lawinowe. Korzystamy wówczas z wariantu zimowego drogą jezdną do Samotni. Mieliśmy szczęście, że na początku stycznia wciąż był otwarty i w zimowej scenerii mogliśmy podziwiać majestatyczne ściany kotła, które pokrywały przepiękne lodospady.
Sama droga jest w miarę płaska, więc droga do schroniska Samotnia mija błyskawicznie. Tutaj dogania nas też Krzysiek, mój brat, który wędruje z nami do Odrodzenia.
Schronisko PTTK Samotnia im. Waldemara Siemaszki (1195 m n.p.m.)
To chyba najpiękniej położone schronisko w Karkonoszach, a zarazem jedno z najstarszych w Polsce. Usytuowane nad Małym Stawem, o każdej porze roku przyciąga niezliczone rzesze turystów. Można pokusić się o stwierdzenie, że to takie nasze karkonoskie Morskie Oko. Przy Samotni zatrzymujemy się dosłownie na chwilkę i wędrujemy dalej niebieskim szlakiem przez schronisko PTTK Strzecha Akademicka do rozdroża przy Spalonej Strażnicy.
Powyżej Strzechy Akademickiej znika błękitne niebo. Wchodzimy w chmury, białe jak mleko, które z próbującym się przedrzeć przez nie słońcem, tworzą niesamowity, księżycowy krajobraz. Niby jesteśmy w górach, niby na śnieżnej pustyni… A może w zupełnie innym, fantastycznym świecie? Tak czy inaczej jest pięknie, a przed nami jeszcze długa droga. Po około półgodzinnym podejściu docieramy na Główny Grzbiet Karkonoszy, gdzie żegnamy się z niebieskim szlakiem (i tłumami turystów) i wkraczamy na czerwony, czyli Główny Szlak Sudecki im. Mieczysława Orłowicza.
Czerwonym szlakiem w stronę Słonecznika
Grzbietowy szlak nie nastręcza na tym odcinku większych trudności i jest względnie płaski. Według mapy przejście odcinka od Spalonej Strażnicy do Słonecznika powinno zająć niecałą godzinę. Nam z trójką dzieci zajmuje dzisiaj godzinę i 40 minut. Trasa prowadzi co prawda po ubitym śniegu, ale co chwilę zatrzymujemy się, żeby zrobić zdjęcia, a chłopaki cieszą się białym puchem i urządzają śnieżne bitwy. Na dłuższą chwilę stajemy przy krawędzi kotłów, żeby najmłodszemu włożyć do butów i w rękawiczki ogrzewacze. Czaimy się też na piękne kadry ze Śnieżką w roli głównej.
Wędrując szlakiem nad krawędzią kotłów Małego i Wielkiego Stawu należy zachować szczególną ostrożność. Kilka dni po naszej wyprawie, możliwe było już tylko obejście zimowe poprowadzone wzdłuż tyczek.
Przy sprzyjającej pogodzie, przejście nad krawędzią kotłów to wyjątkowa uczta dla oczu. Jak na dłoni mamy bowiem m.in. królową Śnieżkę, Samotnię z Małym Stawem, Strzechę Akademicką i Wielki Staw. Pomimo mas dość szybko przemieszczających się chmur, udało nam się upolować kilka widoków.
Słonecznik 1421 m n.p.m.
Czy wiecie, że Słonecznik dawniej nazywany był Diabelskim Kamieniem? Wszystko dlatego, że kiedyś jeden z diabłów pokłócił się z Duchem Gór i postanowił zrobić mu na złość, zasypując głazami Wielki Staw. Tak się jednak skupił na znoszeniu kamieni i wrzucaniem ich do stawu, że przegapił wschód słońca i wraz z pojawieniem się pierwszych promieni, sam zamienił się w skałę.
Z czasem Diabelski Kamień zaczęto nazywać Słonecznikiem, ponieważ słońce znajdujące się nad skałą wskazywało okolicznym mieszkańcom, że jest południe. Nam jednak Słonecznik „mówi”, że południe minęło już dawno, a do zachodu słońca została godzina z małym hakiem. Pora zatem ruszać w drogę i dotrzeć do Odrodzenia zanim zapadnie zmrok.
Ostatnia prosta do Przełęczy Karkonoskiej
Odcinek od Słonecznika do Przełęczy Karkonoskiej staramy się pokonać w miarę szybko, bo chłopcy są już trochę zmęczeni i wszystkim marzy się ciepły posiłek w schronisku. Po drodze nie spotykamy na szlaku żadnych turystów, jest niesamowicie cicho, a chmury pokrywające gęsto całą kotlinę, sprawiają, że otaczający nas krajobraz wygląda zupełnie inaczej niż zwykle. Jesteśmy po prostu w samym środku karkonoskiej bajki.
Kilka minut po zachodzie słońca docieramy do naszej bazy na zasłużony odpoczynek. Teraz odpoczywamy, a jutro ruszamy dalej. Tylko Krzysiek przy świetle czołówki wraca w doliny przez Śląskie i Czeskie Kamienie, do Jagniątkowa Koralową Ścieżką.
My się zimy nie boimy…
…tak to chyba szło jakoś 😉 Cóż, zima postanawia nas dzisiaj przetestować, na dzień dobry sypiąc śniegiem i dmuchając wiatrem prosto w twarz. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. W porównaniu z dniem wczorajszym, pogoda zmieniła się o 180 stopni, w nocy dosypało śniegu i okazuje się, że mamy zaszczyt być „przecieraczami” zielonego szlaku do Pielgrzymów.
Bardzo długi zielony szlak
Warunki do łatwych nie należą – przekopujemy się przez grubą warstwę świeżego śniegu, który bezustannie pada. Na szczęście po wejściu w las wiatr, który orzeźwił nas po wyjściu ze schroniska, prawie całkowicie ustaje. Cieszymy się, że na drugi dzień wybraliśmy krótszy odcinek, bo uwaga – przecierając 5 km zielonego szlaku, pokonujemy go w czasie 4 godzin (!!!), gdzie standardowy czas w wersji letniej to 1 godzina i 30 minut.
Pewnie jesteście ciekawi jak wygląda droga w takich warunkach z dzieciakami? Najmłodszy częściowo pokonuje ją na własnych nogach, częściowo w nosidle, a trochę ciągniemy go na ślizgu. Starsi rzecz jasna idą sami mozolnie naprzód, a gdy tylko nachylenie drogi jest lekko w dół, wskakują na ślizgi, żeby ich pociągnąć. Dobra, niech mają.
I tutaj mała dygresja – ślizgi w górach i zjeżdżanie na nich na stromych, uczęszczanych szlakach to zło i takim zachowaniom mówimy stanowcze „nie”. Ale za to są idealne właśnie w takich warunkach, jakie mamy teraz. Żeby pomóc w wędrówce po głębszym śniegu, utorować szlak czy posłużyć za transport plecaków, np. gdy chcemy dzieciom odciążyć plecy. Albo gdy ciągnąc dwójkę dzieci na raz marzy nam się spalenie większej ilości kalorii :p
Pomimo zmęczenia i dużo trudniejszych niż dzień wcześniej warunków, dzisiejsza trasa daje nam większą frajdę. W białej krainie na tym 5-ciokilometrowym odcinku jesteśmy cudownie sami. Wśród białego puchu, w leśnej ciszy, zdani tylko na siebie. Prawie tak, jak gdybyśmy byli całkowicie odcięci od świata.
Pielgrzymy 1206 m n.p.m.
I tak, po dłuuuugim przecieraniu szlaku, jesteśmy przy Pielgrzymach, ostatnim punkcie dwudniowej wyprawy. Jest czas na odpoczynek, gorącą herbatę i podziwianie formacji skalnych trzech grup granitowych skał znajdujących się na wysokości 1204 m n.p.m. Najwyższa z nich osiąga 25 metrów. Nazwę zawdzięczają charakterystycznemu kształtowi – przy odrobinie wyobraźni przybierają sylwetki ludzi w habitach.
I do domu
Teraz to już tylko godzina prosto w dół, cały czas żółtym szlakiem do Polany, a stamtąd do Świątyni Wang. Droga jest wydreptana, ludzkości coraz więcej, powoli żegnamy się z ciszą zielonego szlaku. Ale energii, którą złapaliśmy przez dwa dni, starczy nam z pewnością na dłuższy czas.
P.S. A jeśli też chcecie wybrać się z dziećmi na zimową trasę, a nie jesteście pewni jak się ubrać, zerknijcie na nasz wpis: KLIK. Może pomoże 😉
Informacje praktyczne:
- Długość trasy i czas przejścia według mapy: 21 km, 6:28 h. Nasz czas rozłożony został na dwa dni. Pierwsza część od Świątyni Wang do Odrodzenia 7:10 h, druga część trasy od Odrodzenia do Wangu 5 h. Przy czym wędrówkę na drugi dzień mocno opóźniał fakt, że cały zielony szlak od Odrodzenia do Pielgrzymów musieliśmy przecierać.
- Data wycieczki: 2/3.01.2021.
- W momencie dodawania wpisu szlak niebieski przez Kocioł Małego Stawu jest zamknięty ze względu na zagrożenie lawinowe. Do Samotni jest obejście zimową drogą.
- Na trasie pierwszego etapu wędrówki mamy trzy schroniska – Samotnię, Strzechę Akademicką i Odrodzenie.
- Noclegi w schroniskach są możliwe z zachowaniem wszystkich wytycznych związanych z pandemią COVID-19.
- Zimowy wariant z dziećmi zdecydowanie trzeba rozłożyć na dwa dni, ale już taka sama opcja latem jest możliwa do zrobienia w jeden dzień.
- Planując trasę zimową, warto zakupić dla dzieci ogrzewacze do dłoni, które trzymają ciepło nawet 8 godzin (dostępne są np. w Martes), a jeśli mamy malucha, który część trasy spędzi w nosidle, koniecznie zabezpieczmy go dodatkowo przed wyziębieniem.
- Gorąca herbata w termosie i zapas energetycznego jedzenia to oczywista oczywistość.
- Nie zapomnijcie wrzucić do apteczki folii NRC.
- Przed każdym zimowym wyjściem bezwzględnie należy sprawdzać komunikaty GOPR o zagrożeniu lawinowym, prognozę pogody, a także dostępność szlaków na terenie KPNu.
0 Comments