Sierpniowe Karkonosze – z Karpacza do Luční Boudy
Ostatnie weekendy zamiast w górach, spędzamy w domu na walkach z kolejnymi falami wirusów i na pracy. Na szczęście zanim powstał ten blog, nasze wyprawy spisywaliśmy w formie tradycyjnego zeszytu. Dlatego dzisiaj przypominamy wakacyjną wyprawę – możecie śmiało wciągnąć ją do swoich planów na najbliższy czas.
12 sierpnia 2018
Rozpoczął się piękny, niedzielny poranek… Poranek idealny na rozpoczęcie górskiej wycieczki! Plecaki spakowane, wszyscy gotowi do drogi – wsiadamy do auta i ruszamy do Karpacza pod Świątynię Wang. Wchodzimy na niebieski szlak prowadzący na Polanę w Karkonoszach (1067 m n.p.m.). Ignasiek wygodnie siedzi w nosidełku, a chłopaki biegają – mają jeszcze ogromny zapas energii.
Choć to trasa bardzo popularna, rankiem na Polanie nie ma jeszcze zbyt wielu turystów i można spokojnie delektować się błękitnym niebem, pięknym, sierpniowym słońcem, zapachem traw… Po krótkiej chwili odpoczynku wkraczamy na zielony szlak, który mniej więcej za 45 minut zaprowadzi nas do Kotła Wielkiego Stawu (1406 m n.p.m.). Karkonosze serwują nam fantastyczne widoki – za nami cała Kotlina Jeleniogórska i wyrastające pomiędzy zielonymi świerkami skalne Pielgrzymy.
Wreszcie jesteśmy na górze – Wielki Staw, Mały Staw, Samotnia. – O, tam będziemy w drodze powrotnej. To najpiękniej położone schronisko w Karkonoszach – opowiada chłopakom Mariusz. Póki co wędrujemy czerwonym szlakiem do Równi pod Śnieżką (1416 m n.p.m.). Ignaś słodko zasnął, a Tymek z Antkiem wciąż mają ogromny zapas energii. Jest i Równia!
Wskakujemy na żółty szlak i już prosto do Czech do schroniska Luční Bouda (1413 m n.p.m.) Chłopaki cieszą się na myśl o odpoczynku, a my z Mariuszem na myśl o pyyyysznym piwie Parohač, które warzone jest właśnie tutaj – w najwyżej położonym browarze w Europie. Krótki odcinek żółtego szlaku, który właśnie pokonujemy, nosi nazwę Jantárová cesta, czyli bursztynowa ścieżka. Niestety – bursztynów brak 😉 Nie brak za to wspaniałych widoków – szczególnie na Śnieżkę, która zdaje się wyrastać z trawiastej równiny.
W schronisku wita nas ogromny bernardyn i szybko staje się dla chłopaków atrakcją numer jeden. Atrakcją numer dwa są gigantyczne rogale i placki z jagodami wypiekane na miejscu. Dla nas numerem jeden jest oczywiście Parohač… Niestety w części restauracyjnej nie ma miejsc, więc siadamy w części bufetowej, co wiąże się z tym, że piwo dostajemy w papierowym kubku. Firmowym co prawda, ale szkło to jednak szkło 😉 Wszyscy odpoczęli i najedli się? No to w drogę!
Bursztynową drogą wracamy na Równię pod Śnieżką. – To tam były bursztyny? – ożywia się nagle Tymek. – Nie, to na pamiątkę jednego z najstarszych szlaków handlowych na świecie – szlaku bursztynowego, którego droga prowadziła między innymi przez główny grzbiet Karkonoszy – opowiadam.
Za nami już połowa drogi – idziemy powoli, nigdzie nam się nie spieszy. Ignacy wyszedł z nosidła i wędruje na dwuletnich nóżkach sam, zbierając po drodze kamienie i wchodząc w każdą możliwą dziurę. Nad niektórymi dziurami „przelatuje” z naszą pomocą, trzymany za dwie ręce. – Wiiiiings!!! – woła wtedy radośnie.
Niebieskim szlakiem zmierzamy do schroniska Strzecha Akademicka (1266 m n.p.m.), a stamtąd na dłuższy postój do Samotni (1195 m n.p.m.). Naleśniki, kawa, pieczątki, znaczki, huśtawka, bieganie, łażenie po skałach, skakanie… Samotnia skąpana w promieniach późno popołudniowego złocistego słońca, które kładło już coraz dłuższe cienie…
Podczas półgodzinnego odpoczynku chłopcy w magiczny sposób zdążyli się wybrudzić od stóp do głów na czarno-szaro-fioletowo. Chyba jagody zmieszane z ziemią i popiołem z ogniska…
Czas wracać… Niebieskim szlakiem wędrujemy prosto do Świątyni Wang. Za nami 15 kilometrów pięknej drogi, cudownych widoków, słońca, przestrzeni, zapachów, kolorów, gór i NAS… Wiiiiings!!!
Garść praktycznych informacji:
- Całkowita długość trasy to 14,8 km.
- Planowany czas według mapy 4:42 godz., pokonaliśmy go w 8 godzin z krótszymi przerwami na odpoczynek po drodze i dłuższymi przerwami w dwóch schroniskach. Tymek z Antkiem dzielnie wędrowali, Ignaś 3/4 drogi pokonał w nosidle.
- W Luční Boudzie można płacić kartą. Pamiętajcie – jak chcemy piwo ze szkła, to siadamy w części restauracyjnej.
- Na Strzesze Akademickiej i w Samotni też można płacić kartą.
- Trasa jest bardzo przyjemna i małe stópki, które lubią wędrować po górach spokojnie sobie poradzą.
- Ponieważ po wejściu na grzbiet Karkonoszy jesteśmy cały czas na otwartej przestrzeni, w słoneczny dzień trzeba koniecznie pamiętać o ochronie głowy.
4 Comments
Małe dzieci i piwo na szlaku? · 8 kwietnia 2019 at 00:07
Górskie wędrówki z dziećmi tymi wiekszymi i tymi całkiem małymi to wspaniała sprawa. Ale picie piwa podczas tych właśnie wypraw to chyba skrajna nieodpowiedzialność i kiepski przykład dla dzieci. Już widzę te komentarze w razie nieszczęśliwego wypadku: „pijani rodzice z trójką dzieci w górach”. A to tylko jedno piwo. Sam sporo chodzę po tamtych terenach ale jak jestem z dziećmi to przez myśl mi nie przejdzie połączenie góry+alkohol choćby tylko małe piwko. Po prostu nie! A może ten artykuł to ma być reklama tego piwa. Jeśli tak to słabo.
aga i mariusz · 8 kwietnia 2019 at 10:28
Dziękujemy za komentarz i wyrażoną opinię. Od wielu lat wędrujemy z dziećmi po górach i odpowiedzialność oraz bezpieczeństwo naszych chłopaków stawiamy na pierwszym miejscu. Nie uważamy jednak, że wypicie na szlaku przez jednego (!) z rodziców (bo drugi prowadzi auto) jednego małego piwa jest „skrajną nieodpowiedzialnością i kiepskim przykładem dla dzieci.” Raczej pokazujemy im kulturę, która polega na tym, że z pewnych rzeczy trzeba korzystać odpowiedzialnie. Niestety, problem z alkoholem na polskich szlakach jest, bo wielu ludzi nie zna pojęcia umiar. Proszę jednak zobaczyć jak wygląda ta sama kwestia na szlakach w Czechach czy w Alpach – tam najzupełniej normalną rzeczą jest wypicie jednego piwa na szlaku również przez rodziny, które wędrują z dziećmi. Bo istnieje coś takiego jak kultura picia piwa. Każdy zna umiar i wie, co oznacza odpowiedzialność za siebie i drugiego człowieka.
P.S. Artykuł nie jest na pewno ukrytą reklamą.
Piwo jest dla ludzi. · 8 kwietnia 2019 at 15:38
Ja przeczytałem uważnie artykuł, a w nim między innymi: „Chłopaki cieszą się na myśl o odpoczynku, a my z Mariuszem na myśl o pyyyysznym piwie Parohač”. Z tekstu wynika, że oboje chcieliście wypić piwo. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ja nie krytykuję wypicia piwa na szlaku (w schronisku) bo wszystko jest dla ludzi ale kiedy czytam, że oboje rodzice cieszą się na myśl o wypiciu piwa to zapala mi się czerwona lampka (nie wina). Kiedyś mijaliśmy z żoną i z dziećmi grupę „turystów” trzy pary i siedmioro dzieci na szlaku od Wangu do Samotni. Dorośli już nieźle podchmieleni i dodatkowo każdy z butelką w ręku. Jak widzę takie rzeczy to mi się słabo robi. Podsumowując opis wycieczki super, można tylko skorygować ten fragment o piwie (że jedno z was) no i życzę kolejnych udanych wycieczek.
aga i mariusz · 8 kwietnia 2019 at 22:57
Bardzo dziękujemy za czujność 🙂 tak, to prawda, oboje cieszyliśmy się na myśl o pysznym piwie, które można dostać tylko i wyłącznie w tym schronisku. I uwaga – wzięliśmy aż jedno małe piwo, z którego kierowca wziął kilka łyków. Tak, można się cieszyć nawet na te kilka łyków 🙂 Opisu wycieczki nie będziemy zmieniać, bo byłoby to w tej sytuacji sztuczne tłumaczenie się co do ilości łyków piwa… I zgadzamy się w zupełności co do tego, że obrazki „turystów” wędrujących z piwem czy papierosami na szlaku są po prostu nie na miejscu. Jeszcze raz dziękujemy za czujność i troskę i życzymy udanych górskich wypraw.