W krainie śniegu – Wang – Pielgrzymy – Słonecznik
Spragnieni śniegu, spragnieni gór, pomknęliśmy w przepiękny niedzielny poranek w stronę Karpacza. Tę trasę mieliśmy w planie na zimową wędrówkę już od dawna, ale ze względu na silne wiatry, musieliśmy cierpliwie czekać. Wreszcie się udało! I jak pięknie było! Zobaczcie tylko. A potem przekonajcie się sami. Tylko szybko, póki śnieg jeszcze jest 😉

Ruszamy z parkingu przy Domu Wczasów Dziecięcych „Architekton”, skąd wchodzimy prosto na żółto-zielone znaki prowadzące do Świątyni Wang. Ten punkt wycieczki dzisiaj jednak pomijamy, bo nogi rwą nam się tam, gdzie wyżej i bardziej zimowo. W miarę szybko pokonujemy drogę do Polany, a na twarzach pojawia się wielki banan, gdy spoglądamy na ośnieżone ściany kotłów rysujące się przed nami.




Na Polanie robimy krótką przerwę, na kanapki i herbatę. Marcowe słońce przyjemnie grzeje, a wiatru póki co brak. Na razie nie jest zbyt ślisko, ale doskonale wiemy, że zaraz szlak zacznie piąć się w górę, więc wskakujemy w raczki. Najbardziej zadowolony jest najmłodszy Ignaś. Metalowe gadżety na butach sprawiają, że od razu nabiera ochoty na wędrówkę. I nie ma nawet mowy o siedzeniu w nosidle. Zatem w drogę 🙂 Na Polanie ostry skręt w prawo i wchodzimy na żółty szlak.



Przez torfowiska na Pielgrzymy

Żółty szlak przechodzi przez podmokłe tereny Polany po drewnianych kładkach, które konieczne są ze względu na występujące podmokłości młak i torfowisk. O tej porze roku przysypane są warstwą śniegu, ale gdzieniegdzie można już je dostrzec.



Widoki mamy cudowne – z tyłu Śnieżka, a z lewej strony grzbiet Karkonoszy i Słonecznik. Pokazuję chłopakom nasz cel, widoczny „trochę” w oddali. – Tak daleko mamy iść??? – ich miny nie wyrażają zachwytu. – No co wy, tak się tylko wydaje z tej perspektywy. Jeszcze trochę i będziemy na miejscu – staram się powiedzieć jak najbardziej przekonującym tonem. Na szczęście ich uwagę przyciągają Pielgrzymy, które dosłownie wyrastają przed nami.




Pielgrzymy to trzy grupy granitowych skał znajdujące się na wysokości 1204 m n.p.m. Najwyższa z nich osiąga 25 metrów. Nazwę zawdzięczają charakterystycznemu kształtowi – przy odrobinie wyobraźni przybierają sylwetki ludzi w habitach. Jedna z karkonoskich legend głosi, że kiedy Pielgrzymy dotrą do morza – nastąpi koniec świata. Ufff…. na szczęście daleko jeszcze mają i nie spieszą się raczej z wędrówką 😉


Przy Pielgrzymach krótki odpoczynek na nabranie sił, bo od tego miejsca szlak idzie już ostro w górę aż do samego Słonecznika.
Iść, ciągle iść w stronę Słon…ecznika
Gdy wychodzimy z lasu, wita nas też całkiem mocny wiatr. Naciągamy mocniej czapki i kaptury i pniemy się do góry 😉 A widoki mamy tak piękne, że idziemy pławiąc się w zachwycie. Z jednej strony wielki błękit, z drugiej śnieżnobiałe połacie błyszczącego w słońcu śniegu. Do tego jeszcze natura dorzuciła nam spektakl tysięcy drobinek śniegu, które mkną z wiatrem jak szalone, nisko nad ziemią. Czy do szczęścia trzeba więcej?









Żeby nie było za nudno od tego słońca i błękitu, Słonecznik wita nas na chwilę zupełnie innym klimatem. Słonko chowa się za chmurami, a mgła, wiatr i fruwający śnieg tworzą surową, karkonoską scenerię.







Słonecznik czy Diabelski Kamień?
Czy wiecie, że Słonecznik dawniej nazywany był Diabelskim Kamieniem? Wszystko dlatego, że kiedyś jeden z diabłów pokłócił się z Duchem Gór i postanowił zrobić mu na złość, zasypując głazami Wielki Staw. Tak się jednak skupił na znoszeniu kamieni i wrzucaniem ich do stawu, że przegapił wschód słońca i wraz z pojawieniem się pierwszych promieni, sam zamienił się w skałę.
Z czasem Diabelski Kamień zaczęto nazywać Słonecznikiem, ponieważ słońce znajdujące się nad skałą wskazywało okolicznym mieszkańcom, że jest południe.
Spoglądamy szybko na słońce, na Słonecznik i widzimy, że południe minęło dokładnie godzinę temu. Dobra, ściemniam – spoglądamy na telefon 😉 Powoli ruszamy w drogę powrotną – krótki i wietrzny fragment czerwonym szlakiem, a potem skręcamy w lewo na zielony prowadzący na Polanę. Na tym krótkim odcinku, przemija z wiatrem w dół kotła dekielek od mojego teleobiektywu ;(





Zielony szlak do Polany pokonujemy całkiem sprawnie, dzięki temu, że Ignaś śpi w nosidle, a chłopaki dosiadają ślizgów. Ja wlokę się ostatnia, łapiąc jeszcze w kadry zimowe obrazki.




I znów jesteśmy na Polanie. I znów robimy przerwę, wyciskając z termosu ostatnie krople herbaty i wyjadając ostatnie ciastka zachomikowane w plecakach. Jeszcze tylko chwila na złapanie promieni słońca, na wsłuchanie się w bicie serca w ciszy gór i… wracamy w kotlinę…
– A jutro pójdziemy jeszcze w góry? – pyta już na dole Ignaś.


Informacje praktyczne:
- Długość trasy 9,9 km. Czas przejścia według mapy 3 godz. 30 minut, nasz czas zimową porą, z dwoma dłuższymi przerwami na Polanie i wieloma mniejszymi po drodze: 6 godz. 🙂
- Auto zostawiliśmy na parkingu koło Domu Wczasów Dziecięcych „Architekton” – koszt 14 zł/dzień.
- Wstęp do Karkonoskiego Parku Narodowego jest płatny 8 zł normalny, 4 zł ulgowy. Bezpłatnie: dzieci do lat 7, mieszkańcy gmin karkonoskich: Kowary, Karpacz, Podgórzyn, Jelenia Góra, Piechowice, Szklarska Poręba oraz posiadacze Karty Dużej Rodziny.
- Na trasie nie ma po drodze żadnych schronisk, więc pamiętajcie o zapasach jedzenia i picia.
- Wariant zimowy jak najbardziej nadaje się na wyprawę z dziećmi. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że trasa to dużo w górę, mało płaskiego i dużo w dół 😉
0 Comments